piątek, 21 grudnia 2012

Uuuuf. Ostatnie kilka dni wstecz wycisnęły ze mnie dosłownie wszystko.Koniec świata nie wyglądał wtedy aż tak okropnie, cóż. Nie pomagała czekolada, która w moim przypadku i tak jest samobójstwem, zakupy, kochane melodie, uśmiechy.  Nie wiem jakim sposobem dziś wszystko obróciło się o 360 stopni.
 Po wigilii klasowej i 6 godzinach spędzonych w szkole jestem tak bardzo szczęśliwa. Może to dziwne, od kiedy szkoła może sprawiać tyle radosci? Widząc tych wszystkich ludzi, po prostu fruwam.Szkoła jest cudowna, ludzie najlepsi, klasa wręcz wspaniała, kocham wasze szalone pomysly,zakupy w luxie za powazny hajsik, cisowiankę, ,,grzesio czesio grzesio czesio'', milion kochanych słów od tylu wspaniałych osób, tyle usmiechów, uscisków, nowych znajomości, zabójcze pierniczki (ale chyba każdy zyje) fruwanie po szkole z Gosiakiem! Dawno nie czułam się tak jak teraz. Mam gdzieś to, co będzie. Musi byc dobrze, muuusi. To nic, że teraz bola mnie nogi, ze przejadłam sie milką, jest mroźno.
 Mam nadzieje, ze pozytywne myslenie mnie nie opusci. Znam swoje zycie, swoje szczescie do wszystkiego i tak na ,,chłopski rozum'' wiem ze dosięgnąć kokosów to cięzka sprawa. Ale czemu by sie sprobowac? Zycie jest jedno i jest jakie jest, na pewne sprawy nie ma sie wplywu niestety, ale na pewne tak i trzeba korzystac z tych zacnych przywilejów. 

Jest pięknie.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz