To nic, że jest nieciekawie, smutno czasem denerwująco ponuro, dobijająco. Przynajmniej nie czuję już tej pustki wewnątrz, ale nadal nie wiem, czego tak naprawdę chcę. No może jestem pewna tylko jednej, jedynej rzeczy. Chcę wiosny, żeby wszystko odrodziło się na nowo, bo teraz z przesytu już gnije, po prostu się psuje.. Niezłe porównanie do życia. Czuję już, tak zwyczajnie przesyt tego wszystkiego, tych słów, sytuacji. Chciałabym się odciąć, ale wiem, jak wiele mnie ominie, z ilu wspaniałych sytuacji mnie to wyłączy.
Pytanie, czy warto? Czy warto poświęcać temu aż tyle. Aż tyle nerwów, nieprzyjemności.
I coraz bardziej moja sentymentalność działa mi na nerwy. Owszem fajnie z wielkim uśmiechem przypomnieć, jak wystawiało się ryj przez szybę przy nocnej chmurze, jak pędziło się czołgiem w przestrzeniach, w krótkich spodenkach, trampkach, jak siedziało się pod najlepszym marketem na dzielni, z tymi ludźmi, standardowo ziarkami, tigerem, lizakiem, na masce jakiegoś debilowozu. Heh, najlepsze jest to, że mało pamiętam te wakacyjne dni, a tylko wieczory.
No, właśnie. Minął już miesiąc, a ja nadal żyję wakacjami, omamo.
Nie wiem, jak wytrwam w tej szkole, nie wieem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz