Poniedziałek prawie za mną. Niby ich nie lubię, ale było całkiem spoczko. Jedynie pogoda zawiodła i odmówiłam sobie wieczorny kurs po Janowie.
W szkoleee luuzik, w zasadzie to nuda. Jutro może być ciekawie, na samą myśl o ruskim po prostu się trzęsę, aaaa!
Chciałam zmian, ale nie sądziłam, że moje życie może wywrócić się do góry nogami. Dosłownie. Przeraża mnie to w jaki sposób postrzegam bliskie mi osoby. nono
Jeju, usmiechnęłam się jak zobaczyłam te zdjęcia :) haha, pjanie
I nadal kocham piątki, mimo że wiele spraw uległo zmianie ( trudno, takie moje szczęście..). A ten piątek był cudnym rozpoczęciem cudownego łikendu :) Gra tak fajnie nam wychodziła. Potem nawet grałyśmy ze starszymi, uhuhuhuhuhuhuh - dziwne, że nas chwalili :)
Sobotaaa była taka ciepła, niczym latem. W sumie cały łikend poświęciłam Tosi i Filipowi :)
haha, focie z Wawsy :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz