środa, 30 maja 2012

dear may *

mój ukochany maj się kończy. fakt, nie do końca był taki kochany, ale udawało się to odczuć.
z biegiem długich i tych krótkich dni coraz bardziej pogłębiam się w przekonaniu, że życie nie jest sprawiedliwe, cholernie. nie chodzi o to, że wszyscy mają mieć coś w tej samej ilości, kolejności itp. po prostu, czasem nie każdy potrafi docenić to co ma. zrozumieć, że tak, czy w inny sposób należy żyć, akceptować swoje życie bo zwyczajnie nie ma się innej możliwości.
 najlepiej byłoby gdyby każdy miał jeden deszczowy dzień na zamknięcie się w szafie. tak po prostu, w ciemności, z rozszerzonymi źrenicami pomyśleć logicznie o wszystkim.

Może to dziwne, ale zaczyna mnie irytować już te powierzchowne, lekkie zachowanie, potem ten nagły stop. Może ostatnie wydarzenia sprawiły, że tak myślę. ale, no fakt - myślę. chyba zwyczajnie te całe nakręcanie się wcale nie działa na mnie dobrze. po pewnym czasie zauważam jak bardzo jest to nienormalne...

teraz mrożę sobie pokój. jutro gegra, a nawet nic nie otworzyłam. podobno spr z matematyczki iiii tylko magicy wiedzą co jeszcze...
krótkie dni ciągną niechętną mnie ku końcowi. tej pięknej przygody z 3c.

kuszą mnie żebym na tydzień stąd uciekła, tyle plusów i jednocześnie masa minusów.


                                                            love, od pierwszych sekund

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz